Miniony weekend mogę określić w jednym zdaniu. Tego mi było trzeba! Totalnie oderwałem się od codzienności i zresetowałem. Czuję się, jakbym spędził tydzień na wakacjach, a minęły raptem dwa dni!
W sobotę szaleństwo na stoku i wieczór przy piwie ze znajomymi, a dzisiaj śniadanie i obiad u rodziców. Powiem szczerze, że bardzo odpocząłem i nawet perspektywa jutrzejszego wczesnego poranka, nie popsuje mi już nastroju.
Pojechaliśmy do Nowej Osady w Wiśle. Stok łatwy i przyjemny - w sam raz, aby się rozruszać i mimo, że dosyć późno, to rozpocząć sezon. Mieliśmy nadzieję, że nie będzie tłumów... Niestety po przyjeździe, szukaliśmy miejsca parkingowego z 10 minut, a to już dobrze nie wróżyło. Później naszym oczom ukazała się kolejka do wyciągu - długa na jakieś 30 metrów! To oznaczało dobre 15 minut stania. Stok sam w sobie świetnie przygotowany - szeroki, naśnieżony i dosyć równy. Jest ponadto ratrakowany o 16, więc ostatnie godziny jeździliśmy w świetnych warunkach. W każdym bądź razie wyjeździliśmy się na maksa i do wyjazdu w Alpy powinno wystarczyć!
Dobrego tygodnia dla wszystkich! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz